Opera
rozpoczęła się około godziny 19. Pierwsza część, zatutyłowana „Out” opowiadała
historię młodych ludzi cieszących się życiem. Przedstawione zostało życie w
grupie, łączenie się w pary jak i rozpadanie się tych par. Były sceny, gdy
jednostka uciekała od grupy jak i poszukiwała zainteresowania, obecności kogoś,
pokazywały się również postacie narcyzów, którzy tańczyli tylko dla siebie, z
ewentualnymi partnerkami tańczyli tak przy okazji wręcz, jakby ich obecność ich
nie zajmowała. Co najważniejsze, niektóre sceny przerywane były odwiedzinami
śmierci, która przypominała tancerzom, że tylko ona jest ostateczna, że ona czeka na kazdego bez wyjątku. Końcowa
scena miała wielkie podłoże symboliczne. Pokazała grupe klobiet, z których
każda miała ze sobą naręcze czarnych piór. Stały z tymi piórami, delikatnie
upuszczając je na ziemię wręcz obmywały się nimi, jakby były to problemy, z
którymi chciały sobie poradzić z nimi, zaakceptować je. Gdy jednak okaząły się
nazbyt przytłaczające, spadając z góry, chciały się przed nimi osłonić, jednak
koniec końców musiały się na nie otworzyć
Druga część,
pod nazwą „Cool Fire”, przedstawiała dwie grupy przeciwstawiające się sobie.
Najciekawszym zagraniem było rozpoczęćie całej opery – nie zaczęła się
standardowym ściemnieniem sali, tylko tancerze schodzili z widowni, jakby
chcieli pokazać, żę są zwykłymi ludzmi. Przeciw sobie stały dwie grupy, jedna
przestawiająca spokojną, elegancką grupę czerpiącą przyjemność z łagodnej
muzyki klasycznej, druga reprezentowała grupę młodzierzy wyzwolonej. Te dwie
grupy tańczyły przeciwko sobie, ażzaczęły się mieszać z inicjatywy grypu
„wyzwolonej”. Po wielu wymianach pierw elegancka, następnie wyzwolona, wszyscy
zaczęli zdejmować z siebie okrycie wierzchnie pokazując, że wewnątrz siebie
wszyscy jesteśmy tacy sami i nasze pasje powinny nas łączyć, nie dzielić.
Ogólne
wrażenie pozostało bardzo pozytywne. Trafnie użyta muzyka, dynamiczny i łatwo
przekazujący przesłanie taniec dawał wrażenie przyjemnego do oglądania i
zjamującego. Nie było zbędnego przedłużania, tancerze potrafili na sobie skupić
wzrok widowni i nie pozostawiali nikogo znudzonego.
Mikołaj Głazowski