czwartek, 25 lutego 2016

wtorek, 23 lutego 2016

Lodowe szaleństwo ...

W dniu 21.02.2016 r. (niedziela) byliśmy na łyżwach, na których było fajnie.  Klaudia gdy tylko weszła na lodowisko od razu się przewróciła.  Kuba bał się że się przewróci  i tak też się stało.  Na szczęście wszytko odbyło się bez poważnych kontuzji.  Po lodowych wygłupach byliśmy bardzo zmęczeni ale na samą myśl o jedzeniu wszyscy w cudowny sposób odzyskaliśmy siły. Poszliśmy do McDonald, w którym już tradycyjnie kończą się wyjścia na lodowisk. Wszyscy się najedliśmy i z pełnymi brzuchami wróciliśmy do domu.

Emilia, lat 11  :D <3 
Klaudia,lat 12 :D <3



Zimowisko

W dniach od  15 do 18 lutego byliśmy na zimowisku we Wdzydzach Kiszewskich.  Wszyscy się cieszyliśmy! Gdy dojechaliśmy ciocie powiedziały, które pokoje mamy. Kiedy już wszyscy byli w swoich pokojach rozpakowaliśmy się a następnie poszliśmy do świetlicy na rozmowę podczas której ustaliliśmy plan zimowiska. Plan był taki, że o 7.00 były dla chętnych biegi z kochaną ciocią Krysią, następnie o 8.30 pobudka. Mieliśmy czas, żeby się przygotować i o 9.30 szliśmy na śniadanie do domu wczasowego ,,Helena ‘’. Po śniadaniu mieliśmy czas, żeby posprzątać i o 10.30 były sprawdzane porządki przez kochaną cioteczkę Dorotkę <3. Następnie  zwykle mieliśmy czas wolny lub chodziliśmy na spacery. Zawsze jak przechodziliśmy obok koni to dzieci je głaskały i sobie z nimi robiły zdjęcia. Na rozmowie ciocia powiedziała, że ma dla nas niespodziankę, ale nie wiedzieliśmy jaką. Idziemy z ciocią i koło sklepu widać bryczkę z końmi. Byliśmy podzieleni na dwie grupy.  W pierwszej grupie jechały młodsze dziewczynki i kilka starszych do opieki. W drugiej grupie jechali też młodsi i starsi do opieki. Po przejażdżce bryczką poszliśmy do domu i o 16.00 był obiad. Po obiedzie mieliśmy godzinę wolnego. Z ciszy najbardziej cieszyły się Emilka i Klaudia oraz ciocie. Po ciszy spotykaliśmy się w świetlicy, gdzie ciocie wymyśliły dla nas zabawę  w krzesła i inne. Po zabawach zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. Na następny dzień wybraliśmy się na taki dłuższy spacer. Gdy doszliśmy do lasu duży Krzyś wymyślił, że pogramy w chowanego. Zaczęliśmy się bawić, ale dzieci za daleko się chowały od opiekunów więc poszliśmy dalej. Nagle ktoś powiedział, żeby pograć w berka. Ciocia ledwo się zgodziła, ale udało się. Starsi czyli Patryk i Kuba wzięli młodszych za rękę i biegali z nimi. Kuba złapał za rękę małego Damianka a Patryk Błażeja. Fajnie się grało ale trzeba było iść dalej. Poszliśmy na statek ,, Niedźwiadek ‘’. Zrobiliśmy sobie zdjęcie i szliśmy dalej. Weszliśmy też na wieżę widokową we Wdzydzkim Parku Krajobrazowym. Wszyscy byli smutni, że już musieliśmy wracać. Ale gdy już wróciliśmy do Sopotu wszyscy poszliśmy do domów odpocząć. A następnego dnia poszliśmy do kina na bajkę pt. ,, Misiek w Nowym Jorku’’.


Klaudia, lat 12 

poniedziałek, 22 lutego 2016

"Misiek w Nowym Jorku"

W piątek 19 lutego, tuż po powrocie z Wdzydz Kiszewskich kontynuowaliśmy zimowy wypoczynek  w Kinie "Helios", gdzie obejrzeliśmy bajkę pt. "Misiek w Nowym Jorku". Głównym bohaterem bajki jest miś polarny o wielkim sercu, który nie potrafi nikogo skrzywdzić. Niedźwiadek dla dobra swojego domu wyruszył na misję ratunkową do Nowego Jorku, gdzie próbował zniechęcić biznesmena do zasiedlenia Arktyki... 
Dziękujemy Pani Mielenie za to, że mogliśmy obejrzeć kolejną wartościową bajkę, która w zabawny sposób pokazała nam jak ważne jest dbanie i ratowanie swojego domu rodzinnego co niekiedy wymaga dużej odwagi i poświęcenia. Prawie wszyscy oglądaliśmy film z zaciekawieniem a salwy śmiechu budziły zmęczoną (zapewne po zimowisku) ciocię Dorotkę. "Tradycji musiało stać się za dość", dlatego gdy tylko skończyła się bajka wręcz pobiegliśmy :-) do naszej ulubionej restauracji :-). 





poniedziałek, 8 lutego 2016

Magiczne przyjęcie



W piątek odbył się w naszym kochanym domu fantastyczny ( i to dosłownie) bal karnawałowy. Przybyły na niego z najdalszych magicznych miejsc przeróżne postacie. Z dalekich królestw odwiedziły nas przepiękne księżniczki, małe jak i zarówno te wyrośnięte. Ich przepiękne suknie i diademy emanowały wręcz dobrocią i bogactwem. Bal przecież nie mógł odbyć się bez udziału czarnych charakterów, tak więc na swej krzywej i starej miotle z czarnej jak smoła jaskini przyleciała czarownica Gocha. Wśród zebranych gości nie zabrakło również zwierząt, poczynając od tajemniczego czarnego kotka, kończąc na rozbieganym lamparcie. Słuchy o naszym przyjęciu ptaszki rozniosły nawet po sam gotycki zamek gdzie przepiękna a zarazem tajemnicza panienka odwiedziła nasze skromne progi. Tak więc ekipa okazała się być jak najbardziej magiczna. W uczcie uczestniczył każdy spragniony magiczny wędrowiec a gospodarz robił wszystko by goście nawet chodź przez chwile nie zaczęli ziewać. Tak więc dzikie tańce na gazecie, bądź z kolorowymi bańkami stworzonymi magiczną różdżką wywoływały euforię na sali. Biorąc przykład z królewny śnieżki, pojawiły się jabłuszka ( na szczęście nie trujące), które nakłoniły gości do wspólnej, uczciwej a zarazem bardzo zabawnej rywalizacji. Muzyka aż sama porywała do tańca. Parkiet był pełen tańczących ludzi i zwierzątek a czas płynął i płynął, niestety…. za szybko. I o to w taki huczny i magiczny sposób zakończyliśmy okres karnawałowy. Teraz pozostaje nam cierpliwie czekać na powtórzenie tak przyjemnego balu.


Justyna