wtorek, 24 lipca 2012

poniedziałek, 16 lipca 2012

OBÓZ WYPOCZYNKOWY W BRACHLEWIE

09.07.2012r.
Nadszedł  wreszcie, długo oczekiwany przez nas, czas wyjazdu wakacyjnego. Tego dnia było wielkie zamieszanie, pakowanie rzeczy do aut... Nasi kochani przyjaciele ks. Robert, ks. Tomek, wujek Marek i Michał oraz mąż cioci Ewy użyczyli nam swoich samochodów i czasu byśmy bezpiecznie i przyjemnie dotarli na miejsce. Po przybyciu do "Zielonej Szkoły" w Brachlewie wszystkim nam towarzyszyło dużo emocji. W końcu to duża frajda móc sobie wybierać łóżko i poznawać nowe miejsca. Nigdy dotąd nie mieliśmy do dyspozycji tak dużej przestrzeni! Tego dnia po rozpakowaniu się i rozmowie, podczas której Ciocie wyjaśniły nam zasady panujące w ośrodku, ks. Tomek zabrał nas na spacer wokół jeziora. Widoki były cudowne! Tak zakończył się pierwszy dzień obozu.

10.07.2012r.
Kolejny dzień minął nam niezwykle zaskakująco. Rano zaraz po pysznym śniadaniu wyruszyliśmy nad jezioro. Tego dnia świeciło słońce więc każdy z nas tylko marzył o zimnej kąpieli. Pod czujnym okiem opiekunów bawiliśmy się świetnie.Po powrocie do ośrodka czekał tam na nas smaczny obiad. Po odpoczynku i "ciszy" Dżejo zaproponował mecz piłki nożnej. W tą świetną zabawę włączyli się prawie wszyscy uczestnicy obozu! Wielkim zdziwieniem dla nas było to, że nawet nasza kochana Ciocia Gosia Cz. grała z nami pierwszy raz w swoim życiu. Razem z nami grała Ciocia Gosia W. i  Dżejo a Ks. Tomek pełnił funkcję „sędziego kalosza” :-) . Wynik meczu 4:3. W zwycięskiej drużynie grali: Justynka, Gabrysia, Krysiu K., Krzysiu Ż., Monika, Ciocia Gosia Cz. oraz Dżejo. Po tak wyczerpującym dniu wszyscy wylądowaliśmy w łóżkach i spaliśmy jak kamienie aż do rana.

11.07.2012r.
Myślę, że ten dzień przeszedł nasze oczekiwania.  Mianowicie spędziliśmy go w zamku w Kwidzynie. Mogliśmy tam zobaczyć wiele ciekawych zabytków. Wśród nich: średniowieczne narzędzia rolnicze i domowe  bądź najdłuższy w Europie korytarz prowadzący do toalety . Widzieliśmy także wypchane zwierzątka żyjące w Polsce. Zamek okazał się wielką atrakcją dla nas. Wizyta w zamku była ciekawą i pouczająca lekcją. Mogliśmy również obejrzeć, dzięki Ks. Tomkowi, trzech mędrców klasztornych pochowanych w katedrze, która jest połączona z owym zamkiem. Tego dnia odwiedzili nas wspaniali goście. Przyjechał usychający z tęsknoty za nami Kuba oraz nasz ukochany wujek Daniel waz z Ciocią Krysią, jak zawsze szeroko uśmiechniętą. Ucieszyliśmy się z wizyty tak miłych gości. Szczególnie szczęśliwa byłam ja, ponieważ gdy usłyszałam, że odwiedził nas wujek biegłam jak huragan by go przywitać! Postanowiliśmy, że pokażemy naszym gościom tutejsze okolice. Wybraliśmy się na dosyć długi spacer. Idąc przed siebie cieszyliśmy się  cudownymi widokami, polami ze zbożem, pięknymi drzewami owocowymi. Nie mało zainteresowania wzbudziły w nas krowy i kury :-). Sądziliśmy, że idziemy przed siebie, jednak od początku Ks, Tomek prowadził nas do stodoły, w której było siano, w którym mogliśmy skakać, rzucać się, po prostu bawić i bawić!
Niestety dzień dobiegł końca a nasi goście musieli nas opuścić.

12.07.2012r.
To już nasz ostatni pełny dzień na obozie. Poszliśmy z rana nad jezioro, ale niestety zaskoczył nas deszcz i mus
ieliśmy wrócić do ośrodka. Dzieci przygotowywały się do wieczornej "agapy" oraz do mini play beku. W ciągu dnia odbył się kolejny mecz piłki nożnej. Tym razem do rywalizacji włączył się także wujek Daniel, który ponownie u nas zagościł. Na "agapie" było mnóstwo śmiechu. Dzieci prezentowały przygotowane przez siebie występy, śpiew, taniec a jury pod czujnym okiem ich obserwowało. Nie zabrakło też paparazzi (Justyny) oraz komentatora (Kasi),  którzy uczynili te show bardziej realistycznym.  Zabawa skończyła się dosyć późno więc wszyscy po zjedzeniu i umyciu się wyładowali w łóżkach. A Ciocia Gosia każdego wieczoru opowiadała nam zdumiewające bajeczki :D

13.07.2012r.
I stało się… czas wracać do domu, chodź na
m się nie chce, chodź tu jest tak fajnie to niestety musimy. Spakowaliśmy się, posprzątaliśmy ... na dworze czekały na nas samochody.
Wyjazd był krótki ale za to pełen niespodzianek. Z całego serca podziękowaliśmy naszemu kochanemu Ks. Tomkowi ze dobroć jaką nam ofiarow
ał. Czasami nie zachowywaliśmy się dobrze i potrafiliśmy zdenerwować naszych opiekunów... za to wszyscy przepraszamy. Dziękujemy, za to że znosiliście nasze humorki oraz nas wychowywaliście.  Kochamy was! 


Justynka

sobota, 7 lipca 2012

Ekstremalne przygody na morzu z "Grupą Exstreme" :D

Dzisiejszy dzień (5 lipca) był jak zwykle pełen mocnych wrażeń. Dzięki staraniom naszych niezwykle kochanym Ciociom, mogliśmy popływać na tak zwanym „bananie”. Na początku nikt z nas nie okazywał ani odrobiny strachu, lecz u niektórych dosyć szybko poziom lęku uległ zmianie. Przy starcie wszyscy mocno trzymali się pasków przymocowanych do "banana".  Z początku płynęliśmy wolno, ale po krótkim czasie  olbrzymie fale zaczęły przesłaniać nam horyzont. Cioca Krysia, która płynęła z instruktorem motorówką, miała świetny widok na przerażone i krzyczące dzieci. Po pierwszej wywrotce strach znikł i pojawił się szeroki uśmiech!  Mięliśmy kapoki więc żadne z nas nie poszło na dno. Starsi z zaangażowaniem pomagali młodszym dzieciom wejść na "banana". Po trudnym wślizgnięciu się, było tylko słychać: „Jeszcze raz! Jeszcze raz!”. Niektórzy mieli to szczęście i powpadali do wody kilka razy. Przeżyliśmy te ekstremalne przygody na morzu więc  podziękowaliśmy Pani Monice i Panu Andrzejowi  Gidzińskiemu  oraz wręczyliśmy przyjaciołom "Sopockiego Domu" nasz firmowy kubek, po to by pamiętali o nas podczas picia porannej kawy:-).  Myślę, że największą radość sprawiło Państwu otrzymanie wykonanych przez nas laurek oraz bardzo szerokich uśmiechów. Cieszymy się z tego, że są wokół nas tak mili ludzie, którzy jak tylko mogą to pomagają i umilają nam czas różnymi atrakcjami. Bardzo dziękujemy Pani Monice i Panu Andrzejowi w tym także i  naszym Cioteczkom!

Justyna 16 lat

środa, 4 lipca 2012

Wycieczka rowerowa do kręgielni "Soporano" w Gdańsku

Dnia 4 lipca wsiedliśmy na rowery i wraz z opiekunami pojechaliśmy do zaprzyjaźnionej z naszym domem kręgielni. Padający tego dnia deszcze dla nas twardzieli :-) okazał się dodatkową atrakcją . Pomimo deszczowej pogody dobre humory nas nie opuszczały. Dzięki uprzejmości kierownika lokalu mieliśmy do dyspozycji trzy tory do gry w kręgle. Bawiliśmy się rewelacyjnie. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy tak wiec po godzinie wyśmienitej rywalizacji podziękowaliśmy kierownikowi kręgielni Panu Rafałowi za dobroć jaką nam okazuje. Wręczyliśmy przyjacielowi naszego domu oryginalny, stowarzyszeniowy kubek. W drodze powrotnej do Sopotu towarzyszyło nam pięknie świecące słońce a w świetlicy czekał na nas  pyszny barszcz ukraiński. Tak wyglądał nasz wakacyjny dzień :-).

Justyna, lat 16
Szymon, lat 19