Dnia 9 lipca 2016
roku mogliśmy pojechać na nasz kolejny obóz. Był to obóz wędrowny w Piwnicznej Zdrój,
leżącej w Dolinie Popradu w Beskidzie Sądeckim.
Chłopcy i
dziewczynki, młodsi i starsi, opiekunowie i wolontariusze – wszyscy razem
spotkaliśmy się w sobotni wieczór na sopockim dworcu kolejowym i rozpoczęliśmy
tę przygodę od nocnej podróży pociągiem przez całą Polskę.
Pierwsze dni w
Piwnicznej, z racjo cudownej pogody, spędziliśmy na wycieczkach górskich.
Pomimo zróżnicowanej formy i wieku, całej grupie udało się w poniedziałek
dotrzeć na Kicarz, a w środę na Niemcową. Kolejne dni również obfitowały w
atrakcje. Środę spędziliśmy na zabawach integracyjnych, które gwarantowały nam
sporo zabawy i pozwoliły się nam lepiej poznać, natomiast wieczorem – basen. I
to otwarty! Śmiechom nie było końca, gdy pływaliśmy, zjeżdżaliśmy ze ślizgawek,
bawiliśmy się w wodzie i próbowaliśmy ciężarem naszych ciał stworzyć małe
tsunami. Kolejnego dnia odwiedziliśmy Zakopane! Kilka godzin jazdy autobusem
rzeczywiście się opłaciło. Mieliśmy okazję wjechać wyciągiem krzesełkowym na Wielką
Krokiew. Widok był wart tych minutach strachu, które towarzyszyły niektórym
(ciociom) podczas wjeżdżania ; ) Oprócz skoczni, zobaczyliśmy też słynne Krupówki.
Do domu wróciliśmy wymęczeni, ale usatysfakcjonowani, bo kogo nie radowałyby te
przepyszne kremówki, których posmakowaliśmy w Zakopanem! Piątek natomiast
spędziliśmy na kolejnej wycieczce górskiej, gdzie zjedliśmy cudowne naleśniki!
W sobotę, czyli nasz ostatni dzień, dzięki inicjatywie księdza Roberta, pół
dnia spędziliśmy tworząc swoje własne państwa wraz z hymnem, kulturą,
jadłospisem, rządem i historią. Drugie pół? Oczywiście wieczór zamykający obóz,
czyli tzw. Agapa. Msza święta, kolacja, podsumowanie obozu, nagrody dla uczestników,
podziękowania dla Gospodarzy, którzy tak wspaniale nas ugościli, podziękowania
do Cioci Gosi, Cioci Agaty, Dżeja, diakona Dawida, księdza Roberta i
wolontariusza Krzyśka. A na koniec… dyskoteka! Bawiliśmy się do naprawdę
późnego wieczoru, tańcząc i rozmawiając. Następnego dnia jednak trzeba było
wstać i przygotować się do odjazdu.
Pakowanie
nie było łatwe. Sprzątanie nie było łatwe. Ale pożegnania – zdecydowanie najtrudniejsze.
Przez ten tydzień, od soboty do kolejnej niedzieli, zdążyliśmy przyzwyczaić się
do wzajemnego towarzystwa w ciągu nocy i dnia, zdążyliśmy poznać się lepiej,
przywiązać się do siebie bardziej, zdążyliśmy przyzwyczaić się do górskich
wycieczek i wspaniałych posiłków. W niedzielę musieliśmy jednak pożegnać się i
wyruszyć w drogę powrotną do Sopotu.
Jesteśmy
jednak wdzięcznie za ten tydzień wypełniony zabawami jak i poważnymi rozmowami;
wysiłkiem w górach jak i odpoczynkiem na słońca; radością codziennego dnia jak
i łzami w bardziej przejmujących momentach. Szczególnie, że po powrocie z
Piwnicznej wciąż mogliśmy wrócić do naszego Sopockiego Domu i wspominać obozy
oglądając zdjęcia i opowiadając sobie o najlepiej zapamiętanych chwilach.